Jednym ze zwyczajów świątecznych, które zachowały się na Podkarpaciu jest tzw. "śmieciarz ". W św. Szczepana rano po wsiach na Podkarpaciu chodzili tzw. śmieciarze lub zamiatacze. To młodzi mężczyźni, którzy rozrzucali sieczkę po podwórzach lub w domach niezamężnych dziewczyn. W taki niewyszukany sposób zabiegali o ich względy.

Jak było kiedyś?

         Zamiatacze przychodzili do domów z woreczkami sieczki, śpiewali kolędy i składali życzenia, odwracając tym uwagę od psot jakie w międzyczasie robili, wysypując śmieci na podłogę, do łóżka czy garnków. Dla panien na wydaniu obecność "zamiataczy" była swoistą nobilitacją. Panny chwaliły sie, że gościły zamiataczy. Inne, u których nie byli, czuły się zawiedzione i niedocenione.

    W innej wersji kawalerowie zwani „śmieciarzami” i sprawdzali rankiem na św. Szczepana, czy panny posprzątały izbę z wigilijnej słomy ( należy pamiętać, że w Boże Narodzenie obowiązywał zakaz wykonywania jakichkolwiek prac ). Jeżeli dziewczyna nie zdążyła jeszcze posprzątać, musiała okupić się wódką. Był to dla niej wielki dyshonor – oznaczało to, że jest niegospodarna. Dlatego dziewczęta wstawały zaraz po północy i sprzątały, aby zdążyć przed rankiem. Zdarzało się, że „śmieciarze” sami rozrzucali po izbie słomę ściągniętą ze strzechy, a za posprzątanie dostawali poczęstunek. Odwiedziny „śmieciarzy” były formą konkurów. Z kolei dziewczętom, które nie cieszyły sympatią, stawiano przed domem „słomianego chłopa”, czyli kukłę ze słomy odzianą w męskie ubranie. Jeśli dziewczyna okupiła się wódką, kukłę zabierano.

Jak jest dzisiaj?

         Mieszkańcy wsi narzekają, że dawny obyczaj przekształcił się z czasem w nieprzemyślane wybryki młodzieży. Chuligani rozrzucają już nie sieczkę, ale olbrzymie naręcza słomy. I nie tylko po podwórkach i ogródkach, lecz nawet ulicach podkarpackich miasteczek. Same dziewczęta mają różne nastawienie: jedne podchodzą do tego z przymrużeniem oka, niektóre się gniewają za dodatkowy nieporządek, inne się cieszą i chwalą odwiedzinami śmieciarzy. Wszystko zależy od osoby i ... ilości rozrzuconej słomy.

Dominik Szatko